wywiady

Andrzej Bartyński – polski poeta, członek Związku Literatów Polskich, założyciel i prezes Klubu Inteligencji Niewidomej RP. Zdobywca trzech stopni Silwy, radiesteta i bioenergoterapeuta. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Wrocławskim. Podczas II Wojny Światowej był żołnierzem Armii Krajowej. Maltretowany przez gestapo, utracił wzrok podczas przesłuchań. 

Kiedy pojawiła się u Pana synestezja?
Pojawiła się u mnie, kiedy straciłem wzrok. Nie znałem wcześniej tego słowa ani mechanizmów jej działania. Wzrok straciłem po ukończeniu dziewiątego roku życia, zaczynając dziesiąty. Znalazłem się w zupełnie innym świecie. W świecie, który pamiętałem jak wygląda, ale jednocześnie musiałem zapoznać się z inną wersją rzeczywistości, tej o której nie miałem pojęcia. To nie jest takie proste. Człowiek widzący może zamknąć na chwile oczy i próbować sobie wyobrazić jak to jest, kiedy się nie widzi, ale przecież on wie, że za chwilę te oczy otworzy. Kiedy tracisz wzrok, nagle zostajesz w ciemności i już nie masz odwrotu..

Zastanówmy się czemu służą poszczególne zmysły? Na jaki kontakt z rzeczywistością nam pozwalają? Zmysły są naszymi informatorami o przestrzeni, co ma ogromny wpływ na naszą wyobraźnię, skojarzenia i pamięć, które znajdują się w mózgu. Mówi się o pięciu zmysłach: wzroku, słuchu, dotyku, smaku, węchu. Wzrok dostarcza nam 80% wszelkiej informacji. Czyli 20% zostaje dla pozostałych czterech zmysłów, z których słuch dostarcza 10% wiadomości. U człowieka niewidomego, pozbawionego zmysłu wzroku, głównym informatorem jest zmysł słuchu, ponieważ dalej sięga moja wiedza o dźwięku, który słyszę, niż mój dotyk. Dotknąć coś mogę maksymalnie na odległość mojej ręki lub nogi, natomiast dźwięk roznosi się dużo dalej.

Były dwie katastrofalne rzeczy, które mnie dotykały, jako osoby niewidomej. Raz, że nie widziałem otaczającego mnie świata, a dwa, że nie mogłem zdobywać wiedzy w taki sposób w jaki bym chciał. Kiedy poszedłem do liceum i kiedy zaczynałem studia, nie było takich możliwości technicznych, jakie są w tej chwili. Opierałem się na pamięci. Korzystałem z pomocy moich koleżanek i kolegów, którzy czytali mi teksty z podręczników. Pojawiała się konieczność pamięci, musiałem wypracować sposób zapamiętywania informacji oraz wyrazów usłyszanych po raz pierwszy. Napotykam na proces wspomnienia. Zaraz, gdzie to jest, jak to jest? Nagle przypominając sobie, widzę moim wewnętrznym wzrokiem kolor. Pojawia się jakiś kolor, gdzie na tym kolorze są wzory, paseczki, zakręty i takie jak gdyby zawirowania. Mało tego, te kolory mają różnego rodzaju odcienie. Dany wzór i kolor, ta mapka, ona mi się kojarzy zawsze z tym samym słowem i kiedy ja go nie pamiętam, widząc tę mapkę, przypomina mi się dźwięk słowa oraz jego sens.

Zawsze starałem się uzupełniać brakujące elementy w mojej wiedzy o świecie, które nazwałem białymi miejscami. We Wrocławiu ukończyłem filologie polską na Uniwersytecie Wrocławskim z zakresu teorii literatury pod kierunkiem znakomitego intelektualisty profesora Jana Trzynadowskiego, też Lwowianina. Jestem też zawodowym bioenergoterapeutą.

Czy cyfry mają kolory?
Tak. Zastanawiałem się ostatnio, skąd się wzięły akurat te kolory a nie inne? Na przykład jedynka ma w sobie coś z koloru białego i czerwonego. Dwójka jest popielata, trójka jasnożółta. Obok stoi czwórka – czarna, piątka- zielona, szóstka jest czarna, ale ma inny kształt i inne dodanie bieli. Siódemka jest niebieska, ósemka jest biała z czarnymi obwódkami. Dziewiątka – jasny kasztan, ma ona w sobie brąz oraz lśniącą jasność, jest przeplatana złotymi niteczkami. Dziesiątka ma biel i żółć. Skąd się te kolory wzięły? Zacząłem się zastanawiać jak to wytłumaczyć? Pomyślałem sobie, że może było tak, że zapamiętały mi się pewne zajścia z tymi cyframi? Kiedy chodziłem do pierwszej klasy to u nas we Lwowie, to co dzisiaj się nazywa piątką to u nas była jedynka. Jedynka z koroną to była taka piątka plus czy szóstka. Nauczyciel rysował jedynkę na białej kartce. Może to mi się zapamiętało? Później jak mówię liczbę „sto”, to w tej setce też się pojawia czerwień i biel, tylko ma inny wzór, ma taki kształt pieniądza. Dlaczego dwójka jest popielata? Może dlatego, że ołówkiem ją pisałem? Ona ma ten kształt i ten kolor grafitu, który jest taki popielato-ołowiany. Trójka – sam nie wiem. Czwórkę może też gdzieś zapamiętałem? Myślę: „czwórka” i wiem, że ona jest czarna, ale wcześniej widzę jej kształt.

Cyfry, słowa a nawet każda litera ma swój kolor i kształt. „B” jest u mnie czarne, „R” jest czerwone, „T” jest brązowe, „O” jest białe, „Ą” z kolei seledynowe. To jest bardzo trudne. Gdybyśmy byli w stanie sfotografować wyobraźnię ludzkiego umysłu, to może wtedy udałoby się zobaczyć wszystkie moje kolory i znaczki. Dopiero po wielu latach dowiedziałem się, że jest to nazywane synestezją – łączenie, kojarzenie.

Czy kolory poszczególnych liter mieszają się ze sobą w danym wyrazie?
Z sumy kolorowych liter powstaje nowa jakość. W każdym wyrazie kolor jest inny. Na przykład mamy wyraz „stół” oraz wyraz „wół”. Co to jest stół, a co to jest wół? Poeta może powiedzieć, że stojący wół jest meblem na łące. A stół jest jak wół, bo też ma cztery nogi. Jak ja to widzę? Stół zaczyna się od „S”, które jest białe, ale jest tam jeszcze taka czarna kreska. „T” będzie brązowe. Jest też „Ó” i „Ł”, tak samo jak w wyrazie „wół”, ale tam jest jeszcze litera „W”, dlatego „wół” jest u mnie pomieszaniem czerwieni i różu. Widzę to, ale to jest tak skomplikowane w swoich odcieniach i kształtach, że trudno o tym opowiedzieć. To nawet nie jest trójwymiarowe. Widzę to na płaszczyźnie, choć jednocześnie mogę zobaczyć przestrzeń za tym. Mam w głowie niezliczoną ilość tych kształtów i odcieni. Każde słowo ma inny kształt. Jeśli twierdzimy, że polski słownik posiada około 200 000 słów, to ja mam 200 000 kolorów i znaczków w swojej wyobraźni.

Czy synestezja ma wpływ na Pańską twórczość?
Powiedziałbym, że nawet nie chodzi o synestezję słowną. Przydaje się wizja trochę innego typu. W akcie twórczym intuicyjnie wyczuwam, w którą stronę mam podążać. Wyobrażam sobie gotową konstrukcję poetycką – mam tu na myśli zapis słów, rytm, układ zdań. Kiedy dzieło odpowiada mojej intuicyjnej wizji, wtedy podpisuję się pod tą pracą. To tak jakbym coś rozbierał, ściągał niepotrzebne warstwy. Czasem ten proces przebiega błyskawicznie, czasem potrafię kilka tygodni pracować nad jednym utworem. Stawiam sobie bardzo wysokie wymagania.

Dziękuję za rozmowę.

 
Łukasz Biliński – absolwent Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Studiował w Interdyscyplinarnej Pracowni prof. Zbigniewa Bajka oraz w Pracowni Rysunku na Wydziale Rzeźby u prof. Ewy Janus. Mieszka i tworzy w Krakowie.

Z synestezją mam do czynienia od zawsze, tak mi się przynajmniej wydaje. Gdzieś to się u mnie pojawiło i nawet nie zauważyłem kiedy. Jest to pewna umiejętność, jakiś naddatek, który pozwala mi na szersze spojrzenie na rzeczywistość. Synestezja w niczym mi nie przeszkadza, wręcz daje pewne pole manewru w dziedzinie, którą się zajmuję czyli w malarstwie. Jest to bardzo cenna umiejętność. W swojej twórczości nie używam kolorów. Całą gamę barwną zastępuje mi paleta szarości. Korzystanie wyłącznie z palety achromatycznej jest dla mnie pewną analogią, czymś nieoczywistym. Każdy odcień szarości odwołuję do konkretnego koloru. Synestezja gdzieś w tym wszystkim funkcjonuje i pomaga mi w budowaniu symboliki oraz w nawiązaniu do konkretnych spostrzeżeń.

Na czym polega twoja synestezja? Jak się ma w kontekście sztuki, którą tworzysz?
Dzięki synestezji potrafię spojrzeć na dany przedmiot i doszukać się w nim odwołania do czegoś pokrewnego. Trudno to opisać. Dla przeciętnej osoby szarość jest tylko szarością, a dla mnie szarość ma niezliczoną ilość odcieni, którym przyporządkowuję kolory.

Czy konkretny odcień szarości jest zawsze przyporządkowany do tego samego koloru?
Nie. To jest tak jak masz przed sobą płótno i farby wyciśnięte na paletę. Gdy malujsz to nie zastanawiasz się nad tym jakie kolory występują na twojej palecie, nakładasz je intuicyjnie. Podobnie jest z szarością. W momencie gdy mam przed sobą obraz, mogę przyporządkować i powiedzieć jakie konkretnie występują tam kolory. Nie kieruję się żadną instrukcją, która mówi mi: weź ten odcień a nie bierz tego. Wszystko zależy od sytuacji i konkretnego obrazu. Kolory wywołują we mnie konkretne skojarzenia. Żółty dla mnie ewidentnie jest szóstką, trójka to zielony. Pojawia się taki impuls, sygnał, jakiś klucz. Gdzieś tam to wszystko się łączy ze sobą razem.

Takie automatyczne połączenie?
Tak, ale to nie dotyczy tylko połączeń między cyframi i kolorami. Czasem ludzkie twarze kojarzą mi się z też z odcieniami. Czasem odwołuje całą postać do czegoś innego, do pewnego rodzaju znaku. Może to być zwierze, może być znak graficzny.

Czy to pomaga w kreatywnym myśleniu?
To nie pojawia się zawsze, nie dzieje się w każdym momencie i nie jest automatyczne.

Czy dane połączenia kolorów i cyfr, które wcześniej podałeś, pojawiają się często?
Ja o tym nie myślę. Nie myślę o tym, że ja to ze sobą wiążę. Nie zdaję sobie sprawy, że na przykład róż twojej sukienki jest dla mnie związany z piątką, dopóki się na tym nie skupię. Kolory łączę z cyframi z zakresu od jeden do dziewięć, nigdy dalej.

Kiedy sobie zdałeś sprawę, że posiadasz takie zdolności? 
Myślałem, że to jest tylko moje i już. Nigdy nie zastanawiałem się czy to jest dziwne i czy inni też tak mają. Dla mnie to zawsze było ważne, bo pomagało mi w kreacji. Często tworzę coś z niczego. Myślę, że wiele osób może nie zdawać sobie sprawy z własnej synestezji. Nigdy wcześniej w moim życiu nie spotkałem się z synestezją i w żaden sposób nie próbowałem tej umiejętności nazywać. Dopiero kiedy od kogoś o tym usłyszałem, zrozumiałem, że to się tak nazywa. Sam nie jestem pewien czy mogę się nazywać synestetą. Z tego co wiem, diagnozowanie synestezji w dużej mierze opiera się na niepowtarzalności i pewnej regularności kształtu wrażeń. Ja mam takie olśnienia, że to tak nazwę. Czasami się to pojawia, czasem nie. Możliwe, że czasami nie zauważam  swoich skojarzeń, bo wydają mi się one być oczywiste.

Gdzie to wszystko się odbywa?
To dzieje się gdzieś w sferze skojarzeń. To na pewno jest gdzieś w środku. To nie jest tak, że widzę tę sukienkę w piątki. To cały czas jest w obszarze myśli.

Czy synestezja się przydaje? 
Tak, bo wszystko polega na skojarzeniach. Moja praca twórcza polega na kreowaniu i odczytywaniu pewnych kluczy, znaków w przestrzeni. Łączę to z moją świadomością i potem przekładam na takie lub inne dzieło.

Dziękuję za rozmowę.

 Bożena Janda-Dębek – polski psycholog, specjalizująca się w genezie i kształtowaniu osobowości, komunikacji niewerbalnej, procesach percepcji oraz psychologii społecznej. Jest kierownikiem Zakładu Psychologii Ogólnej Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Doświadcza synestezji kolorowego słyszenia- dźwięk danego słowa wywołuje poczucie barwy i kształtu.

Co to jest synestezja? 
Niestety nie chciałabym odpowiadać na to pytanie, bo wtedy musiałabym zrobić wykład, a nie chcę tego teraz robić. 

Kiedy zdała sobie Pani sprawę z tego, że posiada taką zdolność?

Myślę, że miałam może dziesięć lub dwanaście lat i nie traktowałam tego wtedy jako zdolności. To było wręcz doświadczenie, które mnie martwiło, bo było potwierdzeniem tego, że znowu w czymś jestem inna. Taka wiedza dzieciom nie pomaga i jest raczej przykrym doświadczeniem.

Zauważyłam, że kiedy ktoś, bądź ja sama wypowiadam jakieś imię to jest ono określonego koloru. Takie imię jak Tadeusz jest zawsze brązowe, Sabina – zielona, Zofia – zielona, Krystyna – czerwona, aż płonie. Bożena jest szaro-kamienista, Danuta – perłowa, wręcz gołębia. Przyporządkowanie kolorów imionom było moim pierwszym doświadczeniem synestezyjnym. Nie było ono w żaden sposób związane z tym, że na przykład widziałam Zofię w zielonej sukience. Nic z tych rzeczy. Po prostu kiedy pomyślę o tym imieniu, bądź też kiedy je słyszę, to ono przybiera konkretną barwę. Tak jakbym miała swoją tablicę w głowie i na niej pojawia się imię „Tadeusz”, który ma taką a nie inną barwę. Wtorek jest koloru żółtego, poniedziałek jest biały, ale nie tak ordynarnie biały…

Taki trochę szary?
Nie. On jest taki bardziej wypukły…

Czyli słowa mają nie tylko kolory, ale też kształt i fakturę?
Tak, ale tutaj nie mam żadnej reguły. Niektóre słowa są grubsze, inne są cieńsze. Niektóre sprawiają mi wręcz kinestetyczną przyjemność. Na przykład takie angielskie słowo jak „sophisticated” jest absolutnie piękne, bo jest pełne i okrągłe. Środa jest różowa, czwartek zdecydowanie ciemny, ale nie potrafię sprecyzować czy bardziej brązowy czy szary. Doświadczam tego typu wrażeń. Kiedy zdałam sobie z nich sprawę to mi przeszkadzały. W codziennym życiu nie sprawiają kłopotów, natomiast przeszkadzały mi w budowaniu własnej tożsamości jako dziecka a potem dorastającej panny. Ta inność nie była przyjemna. Kiedy już w dorosłym życiu zaczęłam prowadzić zajęcia na Uniwersytecie Wrocławskim z procesów poznawczych, trafiłam na artykuły Ramachandrana, Hubbarda, Cytowitza z opisem synestezji, co mnie niezmiernie ucieszyło. Oczywiście natychmiast postanowiłam zrobić z tego wykład i stanowił on pewną ciekawostkę w ramach moich zajęć. Wedle niektórych koncepcji synestezja dotyczy niewielkiej liczby osób, ale te liczby są różne, bo nikt tak naprawdę nie potrafi tego zbadać, bo jak? Ramachandran miał pewien pomysł, ale te badania można tylko opierać na subiektywnych doznaniach osoby, która doświadcza synestezji. Dodatkowo bardzo często ludzie nie zdają sobie sprawy z tej właściwości a przede wszystkim z tego, że inni tak nie mają.

Gdy rozmawiam z ludźmi często mimowolnie robię to w sposób nieadekwatny, bo na proste pytanie odpowiadam w sposób rozbudowany z użyciem wielu metafor. Jest to właściwość komunikacyjna, którą mam od zawsze. Bardzo często brakuje mi słów na opisanie doświadczeń kinestetycznych i w związku z tym intensywnie pracuję, żeby móc jak najdoskonalej oddać uczucia i przeżycia jakich doznaję.

Czy synestezja ma wpływ na Pani codzienne życie?
Myślę, że tak, ale nie wszystko się z tym wiąże. Przy tendencji do tworzenia metafor, opowiadania, wyszukiwania pełnych opisów – moje poczucie estetyki stoi w opozycji do tego. W architekturze interesuje mnie wszystko to co jest proste, czyli na przykład greckie świątynie czy świątynie w Agrigento na Sycylii, gdzie panuje absolutna harmonia. Mam ogromne zamiłowanie do rzeczy prostych, nieudziwnionych, do formy czystej. Czyli z jednej strony cechuje mnie bogata ornamentyka komunikacyjna a z drugiej uwielbienie prostoty.

Czym się Pani zajmuje?
Jestem wykładowcą na kierunku Psychologia na Uniwersytecie Wrocławskim. A pasje? Ja nie mam innej pasji poza czytaniem. No nie, może tylko takie drobne, na które nie mam czasu – na przykład lubię obserwować ptaki. Jednak ponad wszystko, gdyby ktoś mi zabronił czytać to bym musiała umrzeć. Jak skończyłam osiem lat to zapisałam się do biblioteki i wtedy właściwie przeczytałam wszystko co można było. Od jakiś 15 lat nie czytuję beletrystyki, bo nie interesuje mnie to co ktoś wymyśli, interesuje mnie to co jest. Całą swoją młodość spędziłam na pisaniu. Powstały całe tomy wierszy, zaczątki książek, powieści. Będę musiała to niedługo spalić – nie chciałabym, żeby mój biedny syn był narażony na czytanie młodzieńczych wierszy swojej mamy. Czasami bardzo żałuję, że nie mam zdolności plastycznych ani wokalnych. Sztuka jest mi niezmiernie potrzebna do życia. Mam wyobrażenie, że gdybym miała takie zdolności, to mogłabym siebie pełniej wyrazić. Brakuje mi tego bardzo. Jednak jestem prawie pewna, że gdybym była w jakiejś z dziedzin utalentowana, ta zdolność ujawniłaby się prędzej czy później.

Może więc pisarstwo?
Tak, to zdecydowanie był jakiś mój wyraz ekspresji. Teraz w życiu zawodowym jestem zmuszona do pisania artykułów naukowych i te moje zdolności, pośrednio związane z synestezją, absolutnie się nie przydają, wręcz przeszkadzają. Mam tendencję do budowania zdań barokowych, wielokrotnie złożonych. Jeśli taki artykuł ma być tłumaczony na język obcy, to pani tłumaczka załamuje ręce. Książki naukowe muszą być napisane w jasno określony sposób – ciężkim, twardym językiem naukowym.

Ta zdolność przydaje się, kiedy z kimś rozmawiam lub jak tłumaczę coś na wykładzie. Zasadniczo studenci lubią moje wykłady, choć to też zależy. Prowadzę zajęcia z procesów poznawczych i one są dość trudne. Często ciężko studentom pojąć, że to jak człowiek postrzega świat, jak organizuje te informacje, jest podstawową i bardzo ważną wiedzą.

Czy to skojarzenie imienia z kolorem ma wpływ na poznawane osoby?
Nie ma żadnego. Właśnie dlatego mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to doświadczenie synestezyjne. Gdyby odczucie koloru wpływało na moją ocenę danej osoby, to nie byłaby synestezja. Wtedy byłoby to doświadczenie przede wszystkim kulturowe i dane skojarzenia między kolorami a imionami powstałyby zapewne poprzez kontakt z osobami. Dla mnie nie ma to w ogóle kompletnie żadnego znaczenia. Krystyna jak mówię, wręcz płonie. Te wrażenia są czystym doświadczeniem, są związane z czymś co się tam w moim mózgu dzieje. Synestezja nie jest wywoływana świadomie.

Dziękuję za rozmowę.

 


Bartek Moryc – ukończył Psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Mieszka i pracuje w Krakowie. Posiada synestezję językową – przypisuje kolory do niektórych wyrazów oraz cyfr.

Co to  jest synestezja? 
Synestezja jest zjawiskiem polegającym na łączeniu odczuć zmysłowych za pomocą różnych modalności. W moim przypadku polega to na łączeniu barw z cyframi. Doświadczam tylko tego rodzaju synestezji, to znaczy, dla mnie niektóre cyfry mają na stałe przypisane do siebie barwy. Czwórka zawsze jest zielona – jest to ciemna zieleń, raczej chłodna, niesoczysta. Piątka zawsze jest czerwona, siódemka – błękitna. Dwójkę i ósemkę wiążę z barwami żółtą i brązową. Pozostałe cyfry są niedookreślone. Jedynka, trójka, zero czy dziewiątka nie mają aż tak sprecyzowanych kolorów. Szóstka kojarzy mi się z jasnym brązem. Liczby nie mają oddzielnych kolorów. To wrażenie jest silnie związane z barwami cyfr, z których się składają. Siedemnaście też jest jasnoniebieskie, podobnie jak siódemka.

Czym się zajmujesz?
Z wykształcenia jestem psychologiem. Dużą część swojego życia spędziłem grając na wiolonczeli. Skończyłem szkołę muzyczną pierwszego stopnia i po niecałych dwóch latach rzuciłem szkołę muzyczną drugiego stopnia. Niestety nie zajmuję się już muzyką. Zawodowo jestem trochę specem od marketingu, trochę kreatywnym, trochę korporacyjnym szczurem, ale nie takim bardzo zepsutym. W życiu zawodowym bardzo ważna jest dla mnie innowacja. Staram się, aby w tym co robię zawsze był jakiś element twórczości i kreacji.

Czy synestezja przydaje ci się na co dzień?
Nie specjalnie. Jest to zjawisko, z którego zdałem sobie sprawę stosunkowo późno. Kiedy byłem dzieckiem, nie miałem okazji wykorzystać tych zdolności w sposób świadomy. W chwili obecnej synestezja u mnie nie pełni żadnej funkcji. Sprawia mi natomiast ogromną przyjemność, kiedy spotykam innych synestetów. Kiedy ktoś mówi mi, że jest to oczywiste, że cyfra cztery jest zielona, a piątka czerwona.  Jeśli tego typu spotkania z innymi synestetykami są jakąś formą przydatności – to wtedy tak,  przydaje mi się w życiu. Nie było żadnego konkretnego momentu, kiedy uświadomiłem sobie, że mój umysł łączy barwy i cyfry. To była raczej kumulacja wiedzy, zdobywanie kolejnych informacji na ten temat i łączenie ich w jedną całość. Ważnym momentem było skonfrontowanie własnych doświadczeń z innymi synestetykami. Nagle okazało się, że są osoby, które postrzegają świat dokładnie tak samo jak ja, podczas gdy reszta towarzystwa nie ma pojęcia o czym rozmawiamy. Nie potrafili pojąć, że cyfry mają kolory.

Czy litery też kojarzą ci się z kolorami?
Zastanawiałem się ostatnio nad literami i nie wiem z czego to może wynikać. Próbuje sobie to jakoś racjonalnie wytłumaczyć, bo wydaje mi się, że „A” jest zielone, a „B” jest czerwone. Może wynika to z jakiegoś podobieństwa kształtów tych liter do cyfr? A może było tak, że w jakimś moim pierwszym elementarzu litera „A” była wydrukowana na zielono, „B” było czerwone, „C” było żółte a „D” pomarańczowe? Z pewnością „F” jest fioletowe, „G” jest brązowe, „H” jest brudnym szarym, a „K” jest czarne. Może jednak łącze też litery z kolorami?

A miesiące? 
Ja cały czas obawiam się, że nadinterpretuję. Kwiecień jest czwartym miesiącem i jest zielony jak czwórka. Nie wiem jaki jest maj czy czerwiec. Sierpień jest intensywnie żółty, wręcz pomarańczowy. Lipiec też jest zielony, ale jest to inna zieleń, niż ta z kwietnia i czwórki. Lipiec jest tak żywo zielony. Nad miesiącami się do tej pory nie zastanawiałem…

Co wywołuje u ciebie skojarzenie koloru? Obraz cyfry, myśl o niej czy może dźwięk słowa?
Bardziej myśl. Gdy widzę gdzieś wydrukowaną w danym kolorze cyfrę, to moje wyobrażenia się nie ujawniają, są zdominowane przez zastany obraz. Kolor który sam przypisuję cyfrze, ujawnia się w procesie myślowym.

Czyli jeśli widzisz gdzieś wydrukowaną czwórkę to wiesz, że ona jest czarna? 
Wiesz, nie obserwuje cyfr dla samego obserwowania. Jeżeli ta czwórka spełnia jakąś funkcję, widzę ją w kalendarzu albo w planie finansowym, to jestem bardziej skupiony na tym co ona oznacza. To nie jest tak, że jak patrzę na cyfry, to one mi się mienią różnymi kolorami i ich barwy tańczą po kartce. To raczej myśl przywołuje te skojarzenia kolorystyczne, ale one nie są dominujące w mojej percepcji.

Dziękuję za rozmowę.


Urszula Moryc – chemik teoretyczny, umysł ścisły. Zajmuję się głównie obliczeniami, modelowaniem struktur, liczeniem teoretycznych właściwości czy przebiegu reakcji. Po AGH i po klasie mat-fiz. Obecnie zajmuje się logistyką. Synestetka – określone cyfry i słowa łączy z kolorami.

Co to jest synestezja?
Synestezja to skojarzenie dwóch rzeczy, które pozornie nie powinny się łączyć ze sobą. Jest to bardzo specyficzne postrzeganie.

Jaki rodzaj synestezji Pani posiada?
Cyfry kojarzą mi się z kolorami. To znaczy, jeśli myślę o jakiejś cyfrze, to widzę ją w odpowiednim kolorze. Faktury mają takie same – są gładkie. Jedynka jest biała z lekkim odcieniem szarości. Dwójka – niebieska. Trójka jest beżowa, taka trochę kawa z mlekiem, ale bardzo rozbielona. Czwórka oczywiście jest zielona. Piątka jest czerwona. Szóstka to inny odcień beżu, trochę ciemniejszy. Siódemka jest granatowa, ósemka żółta a dziewiątka brązowa. Dziesiątka dla mnie jest czarna, bo większość liczb widzę jako czarne. Są jednak takie zestawienia jak np. czterdzieści osiem, gdzie widzę czwórkę zieloną i ósemkę żółtą. Siedemdziesiąt pięć jest granatowe i czerwone.

W jaki sposób to Pani widzi?
Kiedy myślę o danej cyfrze to widzę ją w konkretnym kolorze. Jak czytam gazetę lub książkę to widzę czarne cyfry. Litery też są wtedy czarne, czasami jakiś wyraz ma tylko przebłysk. Widzę wtedy różne kolory, ale raczej są one ciemne, szybko robią się czarne. Na przykład słowo „Polska” jest beżowe, lekko brązowe, ale potem się robi czarne. „Turcja” ciemnozielona. „Toskania” jest zielona. Może to wynika ze skojarzeń z krajobrazami? Sama nie wiem.

Czy imiona mają kolory? 
Coś w tym jest. Imię „Andrzej” jest ciemno-czerwone, moje imię jest żółtawe, „Bartek” jest brązowy. „Władysław” jest zielonkawy. Natomiast konkretne litery raczej nie mają kolorów. Muzyka też nie jest dla mnie kolorowa.

A miesiące? 
Nazwy miesiący mają kolory, choć wydaje mi się, że może się to wiązać z kolorystyką przyrody. „Styczeń” jest szary, „luty” jest w odcieniu szaroniebieskim. „Marzec” to taki melanż czerwonego i zielonego. „Kwiecień” jest ciemny, prawie czarny. „Maj” jest czerwony. „Czerwiec” jest zielony, coś pomiędzy kolorem oliwkowym a seledynowym. „Lipiec” jest żółto-złoty, a „sierpień” intensywnie żółty. „Wrzesień” ma kolor khaki a „październik” wygląda jak stare złoto. „Listopad” jest rudy a „grudzień” – brązowy, ale taki jasny brąz. Tak sobie pomyślałam teraz, że jednak te skojarzenia nie zawsze są połączone z kolorami natury. Nie wiem skąd się to bierze.

Czym się Pani zajmuje?
Jestem chemikiem teoretycznym, raczej umysłem ścisłym. Zajmuję się głównie obliczeniami, modelowaniem struktur, liczeniem teoretycznych właściwości i przebiegu reakcji. Zajmowałam się tym przez 22 lata. Teraz zajmuję się logistyką w firmie męża. Jestem po AGH i po klasie mat-fiz, więc kolorowe cyferki towarzyszą mi od zawsze.

Czy ta zdolność się do czegoś Pani przydaje?
Nieszczególnie, choć można to wykorzystać przy zapamiętywaniu numerów i dat. Można sobie tworzyć tęczę i układ kolorów, aby przyswoić pewne informacje. Na przykład w dacie 1410 r. czwórka jest zielona, jedynka czarna i jest zero. W 972 r. była bitwa pod Cedzyną – cyfry też są kolorowe, w dacie 1415 r. też.

Kiedy spostrzegła Pani u siebie tę właściwość?
Nie potrafię wychwycić konkretnego momentu. Tak naprawdę do niedawna byłam przekonana, że wszyscy tak mają. Dopiero podczas jakiś rozmów okazało się, że część osób jest zdziwiona i nie rozumie o czym mówię. Mój mąż przez jakiś czas mnie sprawdzał czy za każdym razem podaję te same kolory i czy aby nie zmyślam. Syn też jest synestetą i niektóre kolory cyfr mamy zbieżne a niektóre się różnią.

Dziękuję za rozmowę.


Piotr Rafalski – student Inżynierii materiałowej i Fizyki technicznej na AGH w Krakowie. Posiada trzy rodzaje synestezji: synestezję muzyczną (dźwięk przekłada na obraz), językową (słowo przekłada na obraz) oraz kinestetyczną (ruch przekłada na dźwięk).

Co to jest synestezja?
Czasami mówi się, że synestezja to takie sprzężenie zmysłów, kiedy jedne wrażenia zmysłowe wywołują inne. Ja bym to raczej określił jako samoistne nasuwanie się bardzo silnych skojarzeń, dotyczących jednego zmysłu, ale wywołanych przez inny zmysł – w każdym razie ja tak to czuję.

Jaki rodzaj synestezji posiadasz i na czym on polega?
Posiadam trzy rodzaje synestezji. Pierwszym i jednocześnie dominującym jest wywoływanie wrażeń kształtu, faktury i koloru przez dźwięki. Poza tym często widzę słowa w różnych kolorach. Trzecim rodzajem synestezji, jaki posiadam, jest wywoływanie wrażeń dźwiękowych poprzez obserwację ruchu.

Kiedy widzisz coś w ruchu to słyszysz dźwięk?
Tak, ale pod warunkiem, że to coś nie wydaje z siebie żadnych odgłosów. Kiedy oglądam jakąś animację bez dźwięku, wtedy mój mózg robi własny „podkład”, choć oczywiście te dźwięki nie są wtedy tak logiczne. To jest niestety ten rodzaj synestezji, która zdarza mi się najrzadziej.

A który najczęściej?
Najczęściej widzę kształt i kolor dźwięków. Czasami czuję też ich fakturę. Niektóre dźwięki są chropowate, a niektóre gładkie. Czasami silniki samochodowe wydają z siebie charakterystyczny dźwięk, on ma dla mnie takie wypustki, kształt piły.

Kiedy słyszysz dźwięk silnika to widzisz ten kształt?
Pojawia się we mnie przekonanie, że ten dźwięk ma dokładnie taki kształt. Ciężko to wytłumaczyć. To jest takie bardzo silne skojarzenie.

Jakie dźwięki są gładkie? 
Te, które są czyste, na przykład dźwięki wydobywające się z pianina są gładkie i do tego bardzo płaskie. Z drugiej strony niektóre dźwięki są gładkie, ale mają jakieś wybrzuszenia i zaokrąglenia. Czasami widzę też dźwięki, które są cieniutkie i bardzo długie. Wszyscy znamy ten odgłos, kiedy ktoś pisze kredą po tablicy i coś pójdzie nie tak. Ten dźwięk wygląda jak lanca, cienka szpilka, która wydobywa się z tablicy i leci prosto ku mnie. Do tego jest koloru jasnożółtego.

Oprócz kształtu jest też kolor?
Czasami dochodzą kolory, ale nie zawsze. Bywa, że jest to tylko kształt, czasami faktura, czasem kolor – różnie. Zauważyłem u siebie taką zależność, że im dźwięk jest głośniejszy, tym skojarzenie, które mi się nasuwa jest wyraźniejsze. Stałem kiedyś na peronie, kiedy na stacje wjeżdżał pociąg. Zatrzymywał się i przeraźliwie skrzypiał. Ludzie, którzy stali na peronie zatykali sobie uszy, bo nie mogli znieść tego odgłosu. Ja pamiętam, że stałem i nie mogłem oderwać wzroku od tego dźwięku – jeśli ma sens jak tak powiem. Stałem i patrzyłem.

Jak ten dźwięk wyglądał?
Jak to opisać? Kiedy samochód wjeżdża w głęboką kałużę, wtedy po bokach koła wylewa mu się woda i ta kałuża zwiększa swoją powierzchnię, rozchodzi się falami. Ten dźwięk był właśnie taki. Wypływał na boki pociągu, nie tak jak iskry, tylko jak taka masa wody wylewająca się z torowiska na peron. Woda zalewała wszystkich aż po kostki. To było jedno z najfajniejszych wrażeń synestezyjnych jakie miałem.

Czy te wrażenia nakładały ci się na realny obraz?
To nie jest tak, że to widać. Ja potrafię bardzo dokładnie rozróżnić, kiedy rzeczywiście coś widzę a kiedy ten „obraz” jest skutkiem słyszenia. Mogę powiedzieć, że słyszałem tę wylewającą się wodę, ale mogę też powiedzieć, że nie widząc jej, nie mogłem od niej oderwać wzroku.

Czyli to nie jest tak, że ty to widzisz, tylko wyobrażasz sobie, że to tam mogłoby być?
“Wyobrażenie sobie” też jest złym określeniem, bo wyobraźnia jest aktem woli a to się dzieje mimowolnie. To jest tak jakbym prawie to widział. Ciekawie się czasami te wrażenia nakładają na otoczenie. Kiedy słucham muzyki z zamkniętymi oczami, skojarzenia które się pojawiają są słabsze, niż kiedy patrzę się na źródło dźwięku – chociażby na głośnik.

Patrzysz na głośnik?
Tak. Siadam przed głośnikiem i oglądam (śmiech).

Czy wyczekujesz momentów kiedy te wrażenia się pojawią?
Trochę tak, bo jest to mimowolne, ale synestezji można pomóc. Jeśli jestem skupiony, na przykład uczę się, to raczej dźwięki z zewnątrz do mnie nie dobiegają. Te wrażenia można ignorować na tej samej zasadzie co inne wrażenia zmysłowe. Kiedy idziemy przez miasto to nie skupiamy na każdym dźwięku czy obrazie, bo jest ich za dużo. Słodka nieuwaga w przypadku synestezji też jest możliwa. Jeśli postanowię sobie pooglądać jakieś dźwięki to po prostu siadam i patrzę.

Domyślam się, że różne rodzaje muzyki wywołują różne obrazy. Na przykład muzyka klasyczna, ciężki rock…
Rock na pewno nie jest gładki. Jest jak taki druciak do mycia naczyń, ale taki bardzo stary i rozlazły, jak mu już druty wychodzą na wszystkie strony. Jest płaski, jakby go trochę zgnieść przykładając rękę z góry – to jest ciężki rock.

A co z innymi rodzajami synestezji?
Wyrazy mają kolory. Na przykład imię “Anna” ma kolor biały, ale “Joanna” jest taka granatowa z metalowym połyskiem. Myślę, że znaczenie ma zestawienie konkretnych głosek. Na przykład dużo wyrazów, które zaczynają się na literę “S” ma żółty kolor, ale też nie wszystkie.

A synestezja w której ruch przekłada się na dźwięk?
Ona mi się przytrafia najrzadziej. Powiedzmy, że oglądam jakiś film lub animację i coś się powiększa, jest zbliżenie – to słyszę szmer, takie szuranie. Natomiast kiedy coś się oddala, to też jest szuranie, ale takie bardziej symetryczne. W każdym razie ta synestezja pojawia się tylko wtedy, kiedy w filmie nie ma żadnego podkładu, bo jeśli jest jakaś ścieżka dźwiękowa to wtedy moja druga synestezja bierze górę i widzę kształt dźwięków. Ruch przestaje być dominującym wyzwalaczem.

W takim razie jak wygląda dźwięk takiego szurania?
Ma fakturę papieru ściernego o drobnej gradacji, ale jest on już taki trochę zużyty, nie wszędzie pozostał materiał. Ten dźwięk ma podłużny kształt, jest obły, opływowy, ale nie taki bardzo cieniutki.

Kiedy i w jakich okolicznościach dowiedziałeś się o swojej zdolności?
Pierwszy raz pomyślałem, że chyba nie wszyscy tak mają na wykładzie z fizyki. Wykładowca użył słowa „abundancja” i ja wtedy powiedziałem do kolegi obok, że to takie zielone słowo. Pamiętam, że on dziwnie na mnie popatrzył. Byłem pewien, że się zgrywa. Sytuacja się powtórzyła, kiedy stwierdziłem, że „emanacja” to takie fajne fioletowe słowo. Po reakcji otoczenia zrozumiałem, że chyba jednak nie wszyscy tak mają i trzeba to sprawdzić.

Czym się zajmujesz?
Głównie to studiowaniem, a jeśli nie studiowaniem to nauką, bo to nie do końca to samo. Studiuję inżynierię materiałową i fizykę techniczną. Poza tym często wyjeżdżam z klubem astronomicznym „Almukantarat” i do tego dochodzi jeszcze działalność w duszpasterstwie.

Czy synestezja się przydaje?
Bywa, że pomaga w nauce przy takich typowo pamięciowych zadaniach. Pewne elementy dla mnie naturalnie do siebie pasują i łatwiej mi je przyswoić i przyporządkowywać. Synestezja na pewno nie przeszkadza, a bardzo umila życie.

Dziękuję za rozmowę.


Katarzyna Wala – antropolożka, animatorka kultury, badaczka jakościowa, trenerka. Pisze rozprawę doktorską z zakresu etnografii sensorycznej na Uniwersytecie Wrocławskim. Synestetką.  Wyrazy dla niej mają kolory a smak potraw – kształt i fakturę. 

Co to jest synestezja? 
Nie będę podawać naukowej definicji. Odpowiem tak jak ja to rozumiem, na podstawie mojego doświadczenia, a także doświadczenia moich znajomych. Synestezja to jest takie postrzeganie rzeczywistości przez bodźce zmysłowe, które nie ogranicza się tylko do jednego źródła informacji, ale jest wielowymiarowe. Jest to doświadczenie całościowe, odbierane przez całe ciało. Jeśli coś jemy to czujemy smak również innymi zmysłami. Podobnie jest z widzeniem dźwięków. Nie wydaje mi się, aby była to jakaś nadprzyrodzona moc. Dźwięki są falą, więc pewni ludzie posiadają tę zdolność, żeby je zobaczyć. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób relacje synestetów brzmią abstrakcyjnie.

Jaki rodzaj synestezji posiadasz?
Można powiedzieć, że widzę smaki, ale to nie jest do końca tak, że one wyświetlają się przed oczami. Jest to raczej poczucie widzenia czegoś. To jest bardziej w środku niż na zewnątrz. Tak jakbym widziała w głowie to co jem, ale nie dokładny obraz tego co jem, tylko efekt, który we mnie dany smak wywołuje. Pojawiają się kształty, które są adekwatne do tego co czuję poprzez kubki smakowe. Te kształty są dość abstrakcyjne, czasem przypominają wykresy, są to powyginane linie, które na skali prezentują smaki. Nie jest łatwo to opisać. Jeśli posiada się tę zdolność od dziecka, to też trudno zrozumieć, że jest to coś anormalnego. Dla mnie jest to oczywiste a przecież o normalnych rzeczach się nie mówi. Nie ułatwia tego wszystkiego fakt, że niewiele  wspomina się na co dzień, o tym jak smakują różne potrawy. Nie mówi się też o dźwiękach, pomijając oczywiste stwierdzenia, że coś nam się podoba lub nie.

Po raz pierwszy o synestezji usłyszałam kiedy zainteresowałam się tematem zmysłów. Pewnego razu zadzwoniła do mnie koleżanka, która lubi wynajdować różnego rodzaju ciekawostki i zapytała co pojawia się w mojej głowie kiedy słyszę słowo „środa”. Bez zastanowienia odpowiedziałam, że kolor pomarańczowy i tak zrozumiałam, że jestem w nielicznej grupie synestetów. Nazwy dni tygodnia łączą mi się z bardzo konkretnymi kolorami, czy nawet odcieniami, ale to nie dotyczy wszystkich wyrazów. Bardziej uwypukla się w moim doświadczeniu kwestia widzenia smaków. Czasami się zastanawiam czy ja sobie tego nie wymyślam? Jest to jeden z problemów z synestezją. Kiedy opowiadam innym jak widzę smaki czy jak widzę kolory wyrazów, to moje otoczenie słucha z niedowierzaniem. Czasami sama się zastanawiam czy to nie jest wytwór mojej wyobraźni?

Próbujesz znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie?
Właśnie tak, próbuję sobie to racjonalizować. Dlaczego czwartek jest akurat brązowy? Ja nie wiem dlaczego. Albo środa? Próbowałam znaleźć jakieś wytłumaczenie, ale to nie działa w ten sposób. Ta wizja pojawia się przed oczami i znika. Tylko tyle. Myślę, że synestezyjne wrażenia mogą się pojawiać u wielu osób, ale są tak ulotne, że nie wywołują u nich żadnej refleksji.

W kwestii smaków to tę synestezję też zawsze racjonalizowałam. Moja mama zawsze gestykuluje podczas gotowania, kiedy opowiada o smaku i my ten sposób komunikacji rozumiemy. Zawsze tak było. Ja nawet przez długi czas myślałam, że moja synestezja bierze się stąd, że tak zostałam wychowana, w takim nastroju gotowania, że trzeba gestykulować i że te gesty zawsze odnoszą się do konkretnych pojęć.

Często jak gotuję to nie próbuję dania, bo intuicyjnie wiem jak ono smakuje. Czasami jeśli danie sprawia mi kłopot, to je kosztuję i od razu widzę jego kształt, wiem czego brakuje. Tego się nie da opowiedzieć, nie wiem jak to pokazać. Aby danie było dobre powinno mieć pełnie smaku – wszystko musi ze sobą współgrać we właściwych proporcjach. Nie powinno być płaskie, bo płaski smak jest mało interesujący, niewiele się w nim dzieje. W dobrej potrawie chodzi o to, aby działo się dużo. Zawsze staram się, aby smak posiłku, który przygotowuję był pełny.

 Jakie kolory kojarzą ci się z dniami tygodnia?
Niedziela jest biała, sobota jest srebrno-szara, choć trudno ten kolor opisać. Piątek jest zielony, środa jest żółta, ale taka żółto-cytrynowa. Wtorek jest delikatnie czerwony a poniedziałek jest pomarańczowy. Czwartek na pewno jest brązowy.

Czy dla ciebie np. kwaśny smak ma jakiś konkretny kształt, czy twoje wyobrażenia odnoszą się do całej kompozycji dania?
Do kompozycji. To znaczy jeśli dasz mi do spróbowania coś kwaśnego, to mi się jakoś wyświetli. Smak zawsze widzę na skali, tak jak jakąś statystykę, łuk, porównanie. Coś może wysoko lub nisko smakować. Są smaki długie albo krótkie, bo mogą się rozwijać, ale miewają też bardzo krótką skalę. Ostatnio bardzo lubię zestawienie jabłka z octem jabłkowym – wiem, że to trochę dziwne. Jest to zestawienie wyraźnego, kwaśnego smaku, który wybija się w górę, z lekką słodyczą jabłka.

Czym się zajmujesz i czy synestezja przydaje ci się na co dzień?
Zajmuję się antropologią. Piszę doktorat na temat zmysłów i postrzegania zmysłowego w sytuacji wynajmowania mieszkania i życia z innymi ludźmi. Interesuje mnie pojęcie domu i to z jakimi zmysłami i wrażeniami się ono łączy. Przy pracy nad doktoratem synestezja raczej mi się nie przydaje. Sprawa ma się zupełnie inaczej podczas gotowania, kiedy zapraszam do siebie gości. Zazwyczaj to co przygotowuję, bardzo smakuje moim znajomym. Myślę, że jest to jednak dość specyficzna umiejętność. Wciąż trudno mi stwierdzić czy ja tak mam, czy może jednak tak zostałam wychowana? Często dodaję cukier do zupy pomidorowej i jest to właśnie dodawanie tego kolejnego smaku. Zupa nie może być zbyt kwaśna, ani zbyt słona, ani zbyt ostra – wszystko musi być wyważone, pełna skala.

Łączą się z tym podstawowe rzeczy, które cały czas powtarzam: dla mnie to jest naturalne i mam to od dziecka, więc się nad tym nie zastanawiam. Skoro się nad tym nie zastanawiam to nie umiem o tym opowiadać. Czuję się zakłopotana, kiedy o tym mówię, bo mam wrażenie, że może głoszę jakieś herezje. Z drugiej strony, nie wiem jak o tym opowiedzieć, bo to nie są bardzo wyraźne kształty. One się po prostu pojawiają w mojej głowie i znikają. To jest w środku, wyświetla się w mojej głowie, nie na zewnątrz. Mogę spróbować te kształty narysować, ale tak naprawdę nie jestem w stanie oddać tego rysunkiem, ani słowami, ani w żaden inny sposób. Jest to bardzo ulotne.

Jak reaguje otoczenie na twoją synestezję?
Mój chłopak na początku twierdził, że zmyślam. Innym osobom już nawet o tym nie mówię. Gdybym się tym tematem nie zajmowała i nie wiedziała, że rzeczywiście coś takiego istnieje, to pewnie bym te wrażenia ignorowała. To jest takie, że trudno o tym mówić i właściwie nie warto o tym mówić. Jak coś jest normalne to nie ma o czym mówić. To łączy się silnie z formą edukacji i tym w jaki sposób jesteśmy socjalizowani. Mało się rozmawia o zmysłach. Nie ma treningu, który pozwoliłby rozwijać umiejętność rozpoznawania zapachów. Można by pójść na łąkę i nauczyć się rozróżniać zapachy poszczególnych kwiatów. Takich zapachów, które nas otaczają jest mnóstwo – tak samo ze smakami. Codziennie ich doświadczamy, ale nie umiemy o nich mówić. Z jednej strony nasz język na to nie pozwala, ale też nic nas nie stymuluje ku temu. Nie podchodzimy refleksyjnie do tego co doświadczamy i tyle. Skoro nie ma tej podstawowej refleksji nad tym co czujemy, to jestem pewna, że wiele osób nigdy nie zwróci uwagi na własną synestezję.

Dziękuję za rozmowę.